Tego powinni uczyć w szkole!” – oświadczył na szóstej sesji kursu MBSR jeden z uczestników. Przyglądaliśmy się akurat temu, jak działają nasze emocje: jak popychają nas do działania, jak wywołują lub podsycają myśli generujące stres, ale także temu, czy rzeczywiście musimy tym emocjonalnym podszeptom zawsze ulegać. To, co mówiłam grupie, przenikało się wyraźnie z tym, co oni sami odkryli, obserwując w ciągu minionego tygodnia sytuacje ze swojego życia. Prawie słyszałam, jak w ich umysłach klikają kolejne elementy układanki, kiedy odkrywają schematy swojego myślenia i działania. Im lepiej widzimy te schematy, tym bardziej możemy się od nich uwalniać. O to właśnie chodziło uczestnikowi mojego kursu: marzymy o tym, żeby szkoła przygotowywała nas do życia, a czy podstawą życiowej wiedzy nie jest to, byśmy wiedzieli, jak sobie radzić ze swoimi myślami i emocjami czy wręcz z samym sobą?…
Jak to się u mnie zaczęło?
W 2010 roku wpadła mi w oko w Empiku książka „Życie – piękna katastrofa” Jona Kabat-Zinna. Nie miałam wtedy pojęcia, kim jest Kabat-Zinn, nie słyszałam nigdy o mindfulness, mój wzrok przykuła okładka i tytuł. Zaczęłam przeglądać książkę w księgarni. Nie, nie wciągnęła mnie od razu. Zresztą… to nie jest wciągająca książka. Nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że momentami jest po prostu nudna. Odłożyłam ją na półkę, ale jednak coś mnie zafascynowało i nie dawało spokoju: wróciłam po kilku dniach i ją kupiłam. Moja przygoda z uważnością zaczęła się więc nie całkiem typowo: nie przyciągnęła mnie sama idea mindfulness, ale program, który ją wykorzystywał. „Życie – piękna katastrofa” opisuje bowiem ośmiotygodniowy kurs redukcji stresu, Mindfulness-Based Stress Reduction (MBSR), stworzony właśnie przez Kabat-Zinna. W skuteczność programu uwierzyłam od razu. Nie tylko dlatego, że autor przywołuje historie konkretnych osób, które dzięki niemu zaczęły pełniej żyć. Głównie dlatego, że moje własne doświadczenia zarówno z medytacją (wówczas tylko chrześcijańską), jak i jogą, podpowiadały mi, że tak, to musi tak właśnie działać! Poruszające czy wręcz wstrząsające było dla mnie to, że Kabat-Zinn opracował ośmiotygodniowy kurs MBSR dla ludzi, dla których źródłem stresu była choroba, a zatem ogromne cierpienie fizyczne i/lub psychiczne. Skoro udało się takim osobom przywrócić radość życia mimo cierpienia i pomóc im zmniejszyć symptomy odczuwanego (wielkiego przecież!) stresu, to jak taki program może działać w przypadku osób zdrowych?!
Jednak to, co wyczytałam w książce, nie umywało się do tego, czego doświadczyłam sama podczas własnego kursu MBSR, a co pogłębiłam jeszcze podczas szkolenia nauczycielskiego: naprawdę nie ma sensu tylko czytać o mindfulness – trzeba go posmakować.
Kurs MBSR – samopoznanie jako klucz do redukcji stresu
Kurs MBSR nie jest terapią ani nawet żadną grupą wsparcia. Jest – zgodnie z założeniem swojego twórcy – kursem redukcji stresu. Tylko. I aż. W zjawisku stresu spotykają się bowiem fizjologia, świat naszych myśli oraz emocje. Zatem tydzień po tygodniu przyglądamy się temu, co i jak komunikuje nam ciało, jak postrzegamy świat i samych siebie, jaki mamy stosunek do aktywności własnego umysłu… Czyli choć celem jest redukcja stresu, to środkiem do niego jest samopoznanie na różnych płaszczyznach. Inny uczestnik mojego kursu powiedział kiedyś, że kurs MBSR rozwija się jak kwiat; że ma wrażenie, że z każdym tygodniem patrzymy na to samo z coraz to innego punktu widzenia, a te kolejne perspektywy uzupełniają się i tworzą całość, jak poszczególne płatki kwiatu tworzą jeden kwiat.
Kurs MBSR – uczestnicy i ich odkrycia
Metafora z poprzedniego akapitu jest dość poetycka, ale stworzył ją pracownik banku. Bo na kursy MBSR przychodzą zwykli ludzie. Urzędniczka. Fizjoterapeuta. Prawnik. Farmaceutka. Jednak role życiowe czy zawodowe nie mają tu tak naprawdę żadnego znaczenia. Najważniejsza jest wspólnota doświadczeń w byciu człowiekiem. Siadają w kręgu na pierwszych zajęciach i opowiadają o swoich oczekiwaniach w stosunku do kursu. Dlaczego tu jesteś? Czego chcesz? A potem słyszą, żeby te oczekiwania odłożyli na bok. Bo im bardziej będą chcieli coś konkretnego osiągnąć podczas tych ośmiu tygodni, tym łatwiej mogą im umknąć inne korzyści z kursu. A im bardziej się otworzą z ciekawością na to, co się wydarzy, tym więcej mogą zyskać. Po ośmiu tygodniach niektórzy śmieją się z tych swoich oczekiwań: „Chciałam osiągnąć to i to, a zyskałam tamto i owamto, co okazało się ostatecznie dużo ważniejsze!” Inni owszem, zyskują to, co chcieli, ale też okazuje się, że nie to było najważniejsze: ktoś chciał umieć się lepiej skoncentrować przy pracy i udało się, ale wydaje mu się to drobiazgiem wobec tego, że z większą uwagą słucha innych i nie wybucha niekontrolowaną złością w sytuacjach stresowych. Jednak ktoś inny chciał może właśnie lepiej panować nad emocjami, a pod koniec kursu okazuje się, że jest z tym tylko minimalnie lepiej. Ale odkrył, że teraz ważniejsze jest to, żeby w ogóle dogadać się z własnym ciałem, zacząć je zauważać i szanować. I to jest OK, bo to jest jego rytm. Jego kurs MBSR. Jego życie.
Każdy kurs MBSR ma taką samą długość, strukturę, dynamikę – a jednak każdy jest inny dzięki ludziom, którzy się na nim spotykają. Rola grupy jest ogromna. Czasem wypowiedź drugiej osoby pozwala nam odkryć jakąś własną prawdę. Czasem uczymy się od innych mówić o swoich doświadczeniach. Czasem coś, co powie inny uczestnik, bardziej dotyka człowieka niż słowa nauczyciela. W jednej z moich grup studenckich chłopak nie pojawił się na trzecich zajęciach. Dał nam się wcześniej poznać, jako człowiek systematyczny i obowiązkowy: miał wyznaczoną ścieżkę kariery i z uporem nią podążał, chociaż więcej było w tym „bo tak w życiu trzeba”, niż głębokiego przekonania. Po dwóch czy trzech dniach dostałam mail. Przepraszał, że rezygnuje z kursu, ale na zajęciach usłyszał, jak jego kolega mówi, że trzeba słuchać siebie – bardzo mocno go to uderzyło akurat w tamtym momencie. Uświadomił sobie, że chce podróżować. I kiedy nagle znajomy zaproponował mu wyjazd za granicę, natychmiast z tej szansy skorzystał.
Kurs MBSR – w ogniu doświadczenia
Każda sesja kursu MBSR to przede wszystkim doświadczanie: formalne i nieformalne ćwiczenia medytacyjne prowadzone przez nauczyciela oraz rozmowa w grupie o tym, czego się doświadczyło; dzielenie się tym, co zaobserwowało się w swoim życiu w minionym tygodniu (co tydzień jest jakiś wybrany element, na który uczestnicy mają zwracać szczególną uwagę). Kluczowa jest tutaj samoobserwacja i nazywanie doświadczeń. Co się właściwie zdarzyło – podczas ćwiczenia lub w jakiejś sytuacji, którą opisujesz? Co czuło Twoje ciało, jakie pojawiały się myśli, jakie uczucia? Na początku może być niełatwo dotrzeć do prawdy doświadczenia. Czasem dlatego, że wytresowano nas w nieokazywaniu emocji. Czasem dlatego, że ufamy jedynie swojemu intelektowi. Czasem z jeszcze innych powodów. „Co teraz czujesz?” – Pytam uczestniczkę. „Myślę, że czuję smutek, bo chce mi się płakać.” „Myślisz, że czujesz…? A gdybyś tak zamknęła na chwilę oczy, weszła w kontakt ze sobą i sprawdziła, co to właściwie jest za uczucie? Jak je odczuwasz w ciele? Czy to rzeczywiście smutek?” „Złość! – Mówi ona po chwili. – Czuję złość!” I znów kawałki układanki wskakują na swoje miejsce. Bo ta złość coś ważnego jej komunikuje o niej samej, jej wartościach, jej postrzeganiu świata. Czasem jedno odkrycie, jedna nazwana emocja, jedna myśl przyłapana na gorącym uczynku uruchamia całą lawinę kolejnych odkryć na swój temat.
Kurs MBSR – trening uważności
Jak łatwo się domyślić, to nie zawsze jest fajne. Kurs MBSR jest jakby laboratorium życia: wydarzają się sytuacje przyjemne i nieprzyjemne, a Ty je po prostu obserwujesz. Obserwujesz też swoje odruchowe reakcje na nie. Tę bezstronną obserwację trenuje się codziennie, wykonując ćwiczenia medytacyjne. Codziennie, rozumiesz? To bywa nudne. Ale te ćwiczenia są niezbędne, żeby wytrenować umysł, tak jak ćwiczenia fizyczne są niezbędne w utrzymaniu pewnego poziomu sprawności ciała. Ostatecznie to właśnie te samodzielne ćwiczenia prowadzą do delikatnych, ale istotnych zmian w życiu.
„Jedna z najbardziej zdumiewających właściwości medytacji uważności – czytamy w książce Marka Williamsa i Danny’ego Penmana „Mindfulness. Trening uważności” – polega na tym, że da się zauważyć, jak jej pozytywny wpływ rzeczywiście zmienia mózg. Ostatnie odkrycia naukowe pozwalają nam zobaczyć, w jaki sposób części mózgu powiązane z tak pozytywnymi cechami i uczuciami jak szczęście, empatia i współczucie wzmacniają się i uaktywniają, kiedy dana osoba medytuje. Dzięki nowym technologiom obrazowania mózgu zaobserwowano, jak aktywują się kluczowe obwody neuronalne w mózgu. Wygląda to tak, jakby niemal żarzyły się pod wpływem fali nowego życia. A kiedy to robią, poczucie nieszczęścia, lęk i stres zaczynają się ulatniać, ustępując silnemu wrażeniu wigoru i życia.”
Kurs MBSR – rola nauczyciela
Nauczyciel MBSR nie jest żadnym guru. Przechodzi kurs razem ze swoimi uczestnikami (to oznacza także, że wykonuje wraz z nimi ćwiczenia przewidziane programem danego tygodnia) – tyle że nie po raz pierwszy. Jest przewodnikiem na tej ścieżce, bo już ją zna. Ale sam też obserwuje siebie i ciągle pogłębia samoświadomość. Bywa akuszerem wielu momentów „aha!”, bo zadaje pytania, które pomagają uczestnikowi dotrzeć do głębszych warstw własnego doświadczenia. Jest wreszcie świadkiem tych wszystkich doświadczeń, odkryć i przemian. To niezwykły dar. Myślę z wdzięcznością o tych wszystkich osobach, które pozwoliły mi sobie towarzyszyć na ich „drodze odkrywcy”. Zawsze gdy kolejna grupa kończy kurs, wzruszenie ściska mnie za gardło, kiedy słucham, jak dzielą się tym, co zyskali, czego nauczyli się przez te osiem tygodni. Ile wewnętrznej mądrości drzemie w każdym z nas i tylko czeka, żeby się ujawnić!
Mam nadzieję, że ten wpis zachęci niektórych z Was do wewnętrznej przygody, jaką jest kurs MBSR i do znalezienia certyfikowanego nauczyciela w swojej okolicy. Zapowiedź, że łatwiej będziesz sobie radzić ze stresem powinna być wystarczającą zachętą, a tu jeszcze tyle „gratisów”! 😉 Istnieją również inne ośmiotygodniowe kursy mindfulness, nawiązujące do programu Kabat-Zinna (np. MBCT czy Breathworks). Osiem tygodni pozwala wyrobić w sobie pewne nawyki i uaktywnić właściwe obszary w mózgu.
Zapraszam oczywiście na kursy również do mnie. 🙂
Sprawdź najbliższą edycję kursu w Warszawie
UWAGA!
Kurs MBSR nie jest dla Ciebie, jeżeli jesteś w czynnej depresji, przeżywasz silne stany lękowe lub ataki paniki, jesteś w żałobie (czy to z powodu śmierci bliskiej osoby, czy rozpadu związku, czy np. diagnozy ciężkiej choroby). Jeśli nie jesteś pewien/pewna, czy Twoja kondycja psychiczna sprzyja udziałowi w kursie, skonsultuj się z doświadczonym nauczycielem MBSR i/lub ze swoim terapeutą.
Jeśli masz jakieś pytania na temat kursów MBSR, zadaj je w komentarzu – chętnie na nie odpowiem.