Co to znaczy „być obecnym”?
Jako belfer mam skojarzenia ze szkołą i ze sprawdzaniem listy obecności. Jak wiadomo to „jestem!”, czy „obecny!” często oznacza jedynie, że ktoś jest fizycznie, ale jego uwaga zmyka gdzie indziej zaraz po wyczytaniu jego nazwiska. Chyba wszyscy tak robiliśmy, przynajmniej czasami. Ale w życiu? Czy jestem obecna w moim własnym życiu? Czy jestem świadoma tego, co się dzieje chwila po chwili? Czy rzeczywiście przeżywam życie, czy tylko pozwalam mu mijać? Tu konsekwencje nieuwagi mogą być znacznie poważniejsze, bo jak czytaliśmy:
„Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.”
(Wisława Szymborska, Nic dwa razy)
Uważność w relacjach
Ten wiersz, jak może pamiętacie, jest zasadniczo o przemijaniu w miłości. O nieuchronnych zmianach w relacji z drugim człowiekiem.
Więc skoro panta rhei, również w relacjach, to z tym większym naciskiem pytam: CO TO ZNACZY „BYĆ OBECNYM” właśnie w spotkaniu z drugim człowiekiem? Z tym najbliższym? A może i z całkiem obcym?
I czego ta rzeczywista obecność wymaga? Otwartości? Odwagi? Prawdy? Przejrzystości? Przyjęcia drugiej osoby takiej, jaka jest?…
Zostawiam te pytania wiszące w powietrzu, zachęcając do obejrzenia zarejestrowanych fragmentów performance’u Mariny Abramovic „The Artist is present”.
Jeśli zechcesz się podzielić swoimi odczuciami po lekturze tego felietonu lub po obejrzeniu tego filmu, będzie mi bardzo miło.